niedziela, 12 sierpnia 2018

trędowata

Była bym głupia gdybym się nie bała
Byla bym idiotką gdybym nie miala wachań
Boje się...miewam trudniejsze chwile
Ale ide do przodu ide...
Nie stoje w miejscu nie poddaje się
Choć zauważyłam że ludzie znikają
W grudniu bedzie 2 lata jak dowiedzialam sie o raku
Wtedy wiele osob zniknęło z mojego życia
Bali sie i  traktowali jak trędowatą
Jak by sie bali ze sie zaraża
Wielu znikło bezpowrotnie z mojego życia
Teraz gdy podejmuje kolejną walke
Gdy znowu diagnoza podcina skrzydla
Znowu znikają ludzie
Czego boja sie teraz...
Moze to za duzo dla niektórych...
Sa i tacy co odchodza ze strachu
Choc to nie jest zaraźliwe
Dla innych jestem nic nie warta
Bo ja częściej po lekarzach niz po knajpach
Bo nie pije tyle co kiedyś
Ale przecież nadal jestem ta sama
Nadal mozna ze mna sie pośmiać do łez
Przykre gdy ludzie odchodzą
I traktuja innych jak trędowatych
Mam ochote czasem krzyknąć 
Spokojnie ja jeszcze żyje normalnie
Spokojnie jeszcze pamiętam i czuje...
Nie trzeba mnie caly czas głaskać
Wystarczy traktować  normalnie






6 komentarzy:

  1. Widzisz, znikający ludzie odchodzą nie tylko wtedy, gdy chorujemy.
    Znikający ludzie to także na przykład pseudoprzyjaciele, którzy od lat deklarują przyjaźń i korzystają z jej przywilejów na całego, a gdy my popadamy w kłopoty, ulatniają się jak kamfora...
    Jestem zdrowa, ale tkwię w życiowym impasie - nagle okazało się, że ci wszyscy przyjaciele to była fikcja... Bo każdy chętnie korzysta z pomocy, ale ucieka przed tymi, którzy jej zaczynają potrzebować...
    Taki jest świat ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. ludzie, którzy znikają... żadni z nich przyjaciele. nie jest sztuką być, kiedy wszystko jest dobrze i super. sztuką jest dawać oparcie w chwilach trudnych. a czasem wystarczy przecież tak niewiele. sama obecność.
    trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie weryfikują się sami. Od zawsze tak było, jest i będzie.
    Ode mnie też sporo osób odeszło przez wszystkie przeżyte lata, ale nie kłopoczę się tym, bo zostali ci, z którymi mogłabym konie kraść. I to jest najważniejsze.
    Czasami mam tak, że w ogóle nie piję alkoholu, ale jeżeli o jakieś imprezy chodzi, to wcale nie chadzam. I tak od wielu lat.
    Jeśli piję, to tylko to, co lubię, nie będę się zmuszać, byleby się napić. Wolę podziękować i poprosić o wodę, kiedy znajduję się akurat w towarzystwie. I okazuje się wtedy, że największy problem ma towarzystwo – nie ja.
    I nagle zaczęłam dochodzić do wniosku, że jak nie ma procentów, to nagle też nie ma o czym ze sobą rozmawiać. I oddalamy się. Bo ludzie weryfikują się sami.
    Wydaje mi się, że już całe towarzystwo rozrywkowe opuściło mnie i że zostali już tylko ci, z którymi jestem za pan brat. I tak jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że niektórzy znikają, bo nie wiedzą jak i o czym rozmawiać, by np. nie urazić. Osoby chore często bywają cyniczne, zgorzkniałe, a nas nikt nie uczy rozmawiać z chorymi. Sama załapałam się na tym, co powiem to banał lub nie wiem o co zapytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twój komentarz na Bibliomaniaku, dziękuję.
      Teraz jedna z moich znajomych ma Alzheimera, druga ma raka piersi, moja mama miała raka płuc, więc temat i chorzy nie są mi obcy. Trudno czasami być blisko, bo każdy inaczej odbiera tę bliskość. Dwa lata temu inna znajoma z pracy zachorowała, ale całkiem zamknęła się w domu, nie przyjęła żadnej pomocy, była podejrzliwa, bała się współczucia, dopiero gdy wyzdrowiała otworzyła się i opowiedziała, co sie z nią działo...
      Nie usprawiedliwiam tych, którzy odchodzą, ale dla niektórych też nie jest to łatwa sytuacja.

      Usuń
  5. i znowu sprawdza się stara prawda....kiedy jesteś na zakręcie zawsze jesteś sama, tylko jednostki te najwartościowsze dotrzymują Ci kroku....a przecież nie trzeba tak wiele, ot po prostu być.....

    OdpowiedzUsuń