piątek, 6 stycznia 2017

do przodu

bałam się czwartku
chyba tylko głupi by się nie bał
pani doktor jak mnie zobaczyła uśmiechnęła się
ja w ręku dzierżyłam wyniki
i ni w ząb ich nie rozumiałam bo jakieś skróty  i łacina
lekarka wzięła wynik  przyniosła moja kartę i zaczęła
od pogratulowania mi ze się badałam
a potem wyjaśniła wszystko ze szczep złośliwy ze trzeba operacje
i że nie ma co zwlekać bo im szybciej tym lepiej się tego pozbyć
wytłumaczyła wszystko wyjaśniła rozrysowała
poinformowała mnie gdzie mogą mi zrobić operacje
i co później będzie się działo i jak wyglądało
i zapewniła ze usłyszę kiedyś słowa jest pani zdrowa
wyszłam spokojna i pozytywnie nastawiona
mąż jak usłyszała operacja już nie był tak zachwycony
bo on z tych co lepiej nie ruszać
a mi lekarka przedstawiła wizje co może być jak zostawię to na pół roku
jakie mogą być przeżuty i konsekwencje
lekarka zapewniła ze mogę kontynuować leczenie u mojego Gi
wypisała zalecenia dała historie choroby i wszystkie wyniki badań
już na wtorek jestem zapisana do mojego Gi
mam nadzieje ze już ustalimy termin operacji


wiele osób z mnie trzymało kciuki
w czwartek dostałam wiele pięknych i dających siłę smsów
niestety żaden nie był od matki ani od żadnej z trzech sióstr
czy mi przykro tak nie ukrywam przykro mi
dziś dostałam zapytanie od jednej siostry jak wyniki
odpowiedziałam ze to złośliwe i będę miała operacje
 jej odpowiedz miła "oh trzymaj się "
no i po rozmowie
druga zadzwoniła nie żeby zapytać się co u mnie
tylko by zapytać czy kuzynka podwiezie ją do mamy
(oczywiście chodziło  bym ja załatwiła ją)
bo trzeba siatkę na wędzenie mięsa zawieść bo brat zapomniał
(zaznaczam mięso nie dla mnie tylko dla pierwszej  siostry)
gdy powiedziałam ze kuzynki nie widziałam
padło pytanie jak wyniki
odpowiedz moja któtka była ze będę miała operacje
opowiedz siostry tez krótka " acha ok"
z ich strony nie było więcej pytań więc i ja nie ciągnęłam
potem jeszcze chciała bym jej busy na wieś sprawdziła czy dziś jezdza
no i na tym się zakończyło wsparcie rodzinne


i mimo że wczoraj spędziłam miło wieczór
bo byłam na wigilii firmowej z dawnej pracy
pośmiałam się pożartowałam miło było
wiem że wyciągnęli mnie bym nie myślała
bym trochę się oderwała i spedziała miło czas
za co jestem bardzo wdzieczna kierowniczce i Reni
no tylko one wiedza co mi jest


ale dziś od rana miałam trudniejszy dzień
gdzieś łzy się cisnęły do oczu
gdzieś w środku  rosła gorycz i rozczarowanie
zaczęły zbierać się myśli jak to będzie i co mnie czeka
przyszło uczucie bazradności
ale byli obok mnie dobrzy ludzie co pomogli przetrwać
co dali siłę i nadzieje
pewnie nie raz jeszcze będzie mi ciężko
pojawią się wątpliwości obawi i strach
ale na przekór wszystkiemu dam rade


a dziś  zrobiłam gofry  może ktoś się skusi
mam bita smietane syrop klonowy
i dzemy własnej roboty z czarnej porzeczki mam też
z cukinni -jest pomarańczowy
truskawkowy
agrestowy
czerwona porzeczka
i wiśniowy no znajdzie się tez jabłkowy
dla każdego coś dobrego







8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja na gofry....jasne, lecę.....nie zaniedbujesz spraw więc przyjdzie czas ze napiszesz tutaj...pokonałam nieboraka.....tak będzie...trzymam kciuki..

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam ckiuki za operację i za pozbycie się tego złośliwego sukinsyna.

    chcę tu jeszcze przeczytać że jesteś zdrowa. choćby skaly srały

    OdpowiedzUsuń
  4. jakem wiśnia chcę a nawet pragnę wiśni! :) nie raz będzie trudno i źle i wiesz co Ci powiem, moje adamsy nigdy mnie nie wspierały kiedy było trzeba i kiedy teraz były święta, zadzwonił tylko najmłodszy, obrażony że mi w pracy przeszkadza, bo akurat z moją Frałą siedziałam, więc nie mogłam gadać, reszta mnie olała, nawet sms-a nie dostałam i powiem Ci przykre, ale jest mi lżej, pogodziłam się z tym, że kto inny mnie wspiera w trudnych momentach... a co do złośliwca będzie ciężko, ale wierzę że dasz radę, najważniejsze jest szybkie działanie i leczenie oraz myślenie pozytywne kiedy tylko się da, na przekór wszystkiemu... i nie bój się bać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudno mi zrozumieć zachowanie Twoich sióstr,ja wprawdzie jestem jedynaczką ,ale gdybym miała rodzeństwo to byłoby mi ono bardzo bliskie.
    To dobrze,ze operacja szybko ,potem powinno być już z górki,leczenie zachowawcze by nie dopuścić do przerzutów.
    Bardzo ważne jest ,jak pisze Sza ,pozytywne myślenie ,a Ty to potrafisz!!
    Jestem z Tobą myślami ;strach jest wpisany w tę chorobę i płacz i bezsilność i czarna rozpacz również.Ale na końcu światło i nadzieja i w to nie można wątpić.
    Daj rękę.....

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc jakoś zawsze podobały mi się te propozycje jedzeniowe jakie na końcu zostawiasz. Ale dziś jakoś szczególnie mnie roztkliwiły i oczywiście, że też zapisuję się do kolejki. :)

    Co do rodziny widzę po mojej Rodzicielce ile mimo skrywania tego faktu kosztuje ją zadzwonienie do siostry, która odcięła się od Rodzicielki i swojej Matki również paręnaście ładnych lat temu.

    Mam nadzieję, że z tą operacją się ułoży terminowo w miarę dobrze, a po wszystkim pewno dalsze etapy leczenia i w końcu tak jak w poprzednich komentarzach czytam pochwalisz się, że wszystko jest ok.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. powiedzenie, że z rodziną najlepiej na obrazku nie wzięło się z nikąd...wiem kochana, że Ci przykro i trudno to zrozumieć ale nie trwoń sił i energii na takie myślenice bo potrzebujesz ich do walki, do wyproszenia tego nieproszonego gościa z Twojego życia i na tym się skup:) wiem, że niedługo napiszesz tu: zwycięstwo! jestem zdrowa! czekam na tę chwilę i ściskam:* p.s. a na te pyszności to ja bardzo chętnie się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rodzina! Czasem są lepsi obcy jak ci z którymi łączą nas więzy krwi. Twoje siostry się z Tobą skontaktowały, powiedzmy, odfajkowały jakiś tam obowiązek i wg nich, sumienie mają spokojne. Zimnica ludzka jest straszna ale gorsza ta ze strony najbliższej rodziny!

    OdpowiedzUsuń